Popołudniowe słoneczko więc w drogę. Ominąłem las Turczyński i po chwili byłem w innym świecie. Spokojne 30 km w strefie 2 (135-155) oraz trening rozwijający moc (P1). Luźniejsza jazda pozwoliła mi na poznawanie okolicy. Był wąski asfalt i trochę leśnej drogi. Ruch zerowy więc mogłem spokojnie wykonywać trening na moc. W drodze powrotnej jadąc już ścieżką rowerową Elixir`y uratowały mnie od spotkania z beztroskim kierowcą i jego złomem, który zjeżdżając z drogi nie ustąpił mi. W ostatniej chwili zahamowałem... Dobrze, że nie ufam kierowcom i na szczęście myślę za nich. Tego samego dnia byłem światkiem potrącenia na przejeździe rowerowym (ze światłami) innego rowerzysty. Na szczęście tym razem nic poważnego. Kierowcy w ogóle nie zwracają przy przejeżdżaniu przez drogę rowerową. W Białymstoku jest osoba, która postanowiła coś w tym temacie zmienić. Bardzo pozytywny i pewnie z cyklozą człowiek. Przeczytajcie.
Padało, więc zajęcia bez damperssucka. Rower stacjonarny. Trening na moc - P1. 15 min rozgrzewki z kilkoma mocniejszymi akcentami. Później 3 serie po 5 przyśpieszeń. Każde przyśpieszenie po 10-12 obrotów na jedną nogą. Na stojąco. Obciązenie 16-17level. 550-580WATT. Po każdym przyśpieszeniu minuta,a po serii 5 minut luźnego kręcenia. Ostatnie 20 min średnim tempem w drugiej strefie.
Nastrajam się powoli do pierwszego startu w tym sezonie. Motywator na
Udało się oderwać od świątecznego stołu i wykorzystać piękną pogodę. Nogi nie chciały dziś jechać, więc trzeba było im pomóc i po 10 min rozgrzewce mocno pracowałem. Pomimo płaskiego terenu cały czas siłowo. Silny wiatr pomógł mi w tym i udało się utrzymać w strefie (160-170). Trasa w większości prowadziła po mało uczęszczanych wiejskich podlaskich asfaltach. Tylko kilka km przejechałem po szutrowych polnych drogach. Pięknie widoki w Surażu na dolinę rozlanej Narwii. Pola zielenieją. Niestety w rowach tony śmieci, starego sprzętu, gruzu. Na prawdę olbrzymie ilości. Dawno nie widziałem takich okropnych widoków.
Po powrocie czułem, że nogi mocno pracowały i taki właśnie był zamiar. Za 6 dni maraton.
10 min rozgrzewka, 65 min trening, 15 min rozjazd. Pulsometr włączyłem po 10 min.
Już dawno nie miałem dłuższego wyjazdu nie patrząc na licznik i pulsometr. Dobrze mi to zrobiło. Dużo frajdy. Dodatkowo pogoda taka jaką lubią. Wilgotne powietrze, mały deszczyk i odrobina błota. Wspólny wyjazd z Howitzer`em, którego poznałem dzięki Bikestats. Po przedarciu się przez miejską dżunglę wskoczyliśmy na ścieżkę do Supraśla, dalej już teren. Do Cieliczanki leśną, szutrówką okraszoną mokrymi fragmentami. Howitzer jechał tą drogą pierwszy raz więc przy okazji pokazałem mu niedługi ale dosyć stromy podjazd tuż przy głównej drodze. Na szczycie, krótki odpoczynek. Zorientowałem się, że telefon mam wyładowany i zdjęć dziś nie będzie. Szkoda.
Za Cieliczanką wskoczyliśmy na trybę i zaliczaliśmy kolejne, krótkie wzniesienia. Po dotarciu do krzyżówki z Traktem Napoleońskim wróciliśmy tą samą drogą. Ubrałem się trochę za lekko i momentami było mi dosyć chłodno. Zatrzymaliśmy w Supraślu na ciastko i ruszyliśmy do Białegostoku. Krótka wizyta w Sprincie ogrzała mi stopy. Spokojnie wracaliśmy do domu. Na koniec wizyta na myjni.
Tego dnia zobaczyłem gdzie byłem z formą rok wcześniej. Byłem w o wiele słabszej formie niż mój dzisiejszy towarzysz. Na 100% miałbym skurcze. W 2009 roku w marcu przejechałem 49 km i 19 kwietnia wystartowałem w pierwszym maratonie w Otwocku na dystansie mega. Wyprzedziłem ponad 600 osób, dotarłem do 8 sektora, ale zapłaciłem za to trzema OTB i skurczami życia. Za 8 dni maraton w Otwocku. Będę miał bardzo dobre, kolejne porównanie.
Radosnych i spokojnych Świąt. Nie dajcie się pokusom na świątecznych stołach.
10 min rozgrzewki, 60 min tempówka w 3 strefie, 25 min spokojniej do domu. Dane z pulsometru tylko z 60 minut treningu. Średnia treningu 28.5km.Wszystkie km w terenie podczas treningu.
Wyjechałem po 18. Pochmurno i zanosiło się na deszcz. Na szczęście wróciłem suchy. Standardowo ścieżką do Barszczewa, później jeszcze kilka km szosą i skręciłem w polne drogi. Zrobiłem kilka pętli pomiędzy Gajownikami, Czaplinem i Mińcami. Powrót po ścieżce do Białegostoku już po zmroku.
Od kilku dni mam nowe szkła - Halftime Specialized. W niedzielę testowałem zmienną pogodą (słońce, chmury), a dziś jazdę o zmroku. Jazda przy małej ilości światła w okularach nie sprawiała mi problemu. Nawet przez chwilę nie miałem ochoty zdejmować okularów.
Decyzja o tym, że jedziemy zapadła późno w nocy i mieliśmy mało czasu na sen. Rano jeszcze niedzielne obowiązki i w drogę. Jednak trochę zimno. Wróciłem się po dodatkową bluzę. Do Supraśla dojechaliśmy całkiem szybko, ale bez wysiłku. Później przepiękny 4km odcinek na szutrowej grobli wzdłuż rzeki Supraśl. Tysiące żab i rozlewiska. Chcieliśmy wjechać do lasu po drugiej stronie brzegu jednak tam teren jest jeszcze błotnisty. Zawróciliśmy w kierunku Cieliczanki i pojechaliśmy leśną trybą, która jest świetnym odcinkiem na interwałowy trening. Dosyć długie podjazdy. Sucho :) Powrót drogą krajową 64 już nie był tak miły. Wiało niesamowicie. Ratowało nas równe tempo i zmiany co kilka minut. Wyjazd bardzo udany. Niezłe tempo i dystans.
mapa nie obejmuje całego wyjazdu. Brak jest fragmentów dojazdowych do domu.
Ostatni tydzień to był prawdziwy maraton. Niestety nie na rowerze głównie, a w pracy przed monitorem :/ Już niedługo weekend myślałem sobie, ale po sprawdzeniu prognoz pogody powietrze zeszło jak po snake`u. Postanowiłem urwać się z pracy dziś o 16.30(lol) i wskoczyć na dampressuck`a. Ciepło, ale z wiaterkiem. 10 min warmup, później 1h jazdy w sumie to chyba na odreagowanie całego tygodnia. Były elementy sprintu (4 razy po 30sec maks kadencja) i były pierwsze kilometry w terenie. Znalazłem fajną 5 km pętlę po szutrowych drogach i przejechałem ją dwa razy, a co :) Jechało się bardzo przyjemnie i nawet wieczorny silny wiatr w drodze powrotnej był lepszy od siedzenia w pracy. Na 100%. Na koniec 10 min rozjazdu.
Na deser ciekawa strona o wyprawach i wyścigach na czarnym lądzie. Tak daleko raczej się nie wybieram, ale fajne klimaty... Tourdafrique
10 minut rozgrzewki i jazda. Strefa 3 (158-165). 55 min tempówki i 10 min rozjazd. Trasa: Białystok - Barszczewo-Białystok-Barszczewo-Niewodnica Kościelna-Barszczewo-Białystok. Nie miałem światełek i prawie cały czas na nowej ścieżce rowerowej Białystok-Barszczewo. Do domu wróciłem już po zmroku (18.30). Samopoczucie bardzo dobre. Dane z pulsometru tylko z tempówki.
Miało być spokojnie, ale jak zwykle rano brakuje mi czasu. Przy okazji pobiłem rekord trasy z zeszłego sezonu o ponad 2 min :) ( licząc samą jazdę - bez stopów). Bardzo poprawiło mi to humor z rana.
Dziś powtórka z wczorajszej trasy z niewielkimi zmianami. Po pierwsze jechał ze mną Jester, po drugie zrobiliśmy dodatkowe kółko w okolicach Narwi. Było wietrznie i ponuro. Kilka razy zatrzymywaliśmy się lub zwalnialiśmy, więc średnia jest kiepska. Dane z pulsometru pokazują, że nie wykonaliśmy zakładanego zadania. Miała być jazda w strefie 150-160HR. W tym przedziale spędziliśmy tylko połowę czasu. Reszta nieznacznie niżej. Samotny trening jednak bardziej mobilizuje do równej jazdy. Z danych wynika, że była to jazda regeneracyjna, jednak moje nogi mówią, że raczej wytrzymałość :) Dobrze zregenerowałem się po wczorajszej jeździe. Jester namawiał, żebyśmy odbili w szutrową drogę, jednak po 20 metrach zawróciliśmy. Za dużo błota i kałuż. Spędzilibyśmy tylko dwa razy więcej czasu nad doczyszczaniem rowerów, a pożytku żadnego. Po powrocie do domu REGO SIS i pyszny makaron. Waga spada. Obecnie 76.5kg Do celu brakuje 2.5kg.