Decyzja o tym, że jedziemy zapadła późno w nocy i mieliśmy mało czasu na sen. Rano jeszcze niedzielne obowiązki i w drogę. Jednak trochę zimno. Wróciłem się po dodatkową bluzę. Do Supraśla dojechaliśmy całkiem szybko, ale bez wysiłku. Później przepiękny 4km odcinek na szutrowej grobli wzdłuż rzeki Supraśl. Tysiące żab i rozlewiska. Chcieliśmy wjechać do lasu po drugiej stronie brzegu jednak tam teren jest jeszcze błotnisty. Zawróciliśmy w kierunku Cieliczanki i pojechaliśmy leśną trybą, która jest świetnym odcinkiem na interwałowy trening. Dosyć długie podjazdy. Sucho :) Powrót drogą krajową 64 już nie był tak miły. Wiało niesamowicie. Ratowało nas równe tempo i zmiany co kilka minut. Wyjazd bardzo udany. Niezłe tempo i dystans.
mapa nie obejmuje całego wyjazdu. Brak jest fragmentów dojazdowych do domu.
Dziś powtórka z wczorajszej trasy z niewielkimi zmianami. Po pierwsze jechał ze mną Jester, po drugie zrobiliśmy dodatkowe kółko w okolicach Narwi. Było wietrznie i ponuro. Kilka razy zatrzymywaliśmy się lub zwalnialiśmy, więc średnia jest kiepska. Dane z pulsometru pokazują, że nie wykonaliśmy zakładanego zadania. Miała być jazda w strefie 150-160HR. W tym przedziale spędziliśmy tylko połowę czasu. Reszta nieznacznie niżej. Samotny trening jednak bardziej mobilizuje do równej jazdy. Z danych wynika, że była to jazda regeneracyjna, jednak moje nogi mówią, że raczej wytrzymałość :) Dobrze zregenerowałem się po wczorajszej jeździe. Jester namawiał, żebyśmy odbili w szutrową drogę, jednak po 20 metrach zawróciliśmy. Za dużo błota i kałuż. Spędzilibyśmy tylko dwa razy więcej czasu nad doczyszczaniem rowerów, a pożytku żadnego. Po powrocie do domu REGO SIS i pyszny makaron. Waga spada. Obecnie 76.5kg Do celu brakuje 2.5kg.