Wciąż jestem pod wrażeniem dzisiejszej trasy. Jak zwykle o 10 spod sklepu SPRINT wyruszył kilkunastoosobowy peleton. Na początek las Pietrasze i niesamowity interwałowy single track. Niestety Tadzik miał bliskie spotkanie z konarem na wysokości głowy. Bilans spotkania to lekki krwiak na czole i rozwalony kask s-works. Torami dotarliśmy do Wasilkowa. Odbiliśmy w lewo przecinając obwodnicę Wasilkowa w budowie. Po krótkim fragmencie, w prawo w niepozorną zieloną przecinkę. Takich interwałów nie widziałem w tym rejonie jeszcze. Było kilkanaście całkiem niezłych podjazdów i zjazdów. Wspaniałe. Później blisko Kopiska w prawo do rezerwatu Krzemionka. Tam zaliczyliśmy dwie ścieżki - kładki. Pokrzywy poprawiły krążenie... Pięknie jedzie się pomiędzy drzewami krętą kładką pół metra nad wodą. W koło pełno zwalonych drzew. Woda pomiędzy drzewami tworzy niesamowity klimat. Później szybko i przyjemnie do Czarnej Białostockiej. Upragniony odpoczynek pod sklepem, gdzie niektórzy skończyli dzisiejszą jazdę i udali się asfaltem do Białego. Reszta po uzupełnieniu bidonów ruszyła w stronę Studzianek. Piaszczystym, żółtym szlakiem jechało się dosyć ciężko. Niepotrzebnie poderwałem peleton i po kilku podjazdach w lesie straciłem sporo energii. Ze Studzianek już asfalt, ale podjazdy po drodze dawały w kość. Z Wasilkowa już prosta droga do Białego.
Dzisiejsza jazda była bardziej wyczerpująca niż ostatni maraton. Radziłem sobie całkiem nieźle. Sił miałem pod dostatkiem do 65km. Później już słabiej, ale i tak wziąłem Easy`ego na podjeździe do Białego.
Moja reba oberwała i pluje olejem z góry prawej goleni. Potrzebny serwis. Spd też pstrykają i wymagają zniwelowania luzów i przesmarowania.
Mapa rysowana ręcznie więc nie jest zbyt dokładna. Profil trasy jest ciekawy.
Piękna jesienna pogada, a ja w pracy... nie tym razem :) Po skończeniu dużego projektu mogłem sobie pozwolić na dzień wolny. I dobrze go wykorzystałem. Do jazdy dołączył się Jester.
Wcześniej wizyta w Sprincie. Byliśmy świadkami skracania kierownicy Kamila. Wizyta w warsztacie rowerowym, gdzie zapach odtłuszczaczy miesza się z zapachem ogumienia wprawił mnie w dobry nastrój. Pojawiła się szansa na dobry zakup. Chodzi o ramę. Jeśli uda się barter, a na to się zanosi, to za moje usługi projektowe dla Sprintu będę miał dobrą cenę na s-works HT M5 A.D. 2010. Rama różni się od zeszłorocznej przede wszystkim górną rurą, która wyprofilowana jest podobnie jak karbonowy HT s-works. Dodatkowo schowane miski suportu. Malowanie nieznacznie różni się od zeszłorocznego, ale za to matowy lakier może świetnie wyglądać.
Ruszyliśmy traktem napoleońskim, później odkryliśmy bardzo fajny leśny szuterek do tryby. Stamtąd nowymi ścieżkami do Królowego Mostu. Na drodze w odległości ok 150 metrów spotkaliśmy dorodnego jelenia z pięknym porożem. Nie widział nas. Zawróciliśmy traktem do tryby. Przed Cieliczanką skręciliśmy w lewo i częściowo trasą niedzielnego maratonu pokonaliśmy kilka fajnych górek. Powrót przez Supraśl i ścieżką do Białegostoku.
Bardzo udany start. Widać efekty treningów sierpniowo-wrześniowych. Jechałem bardzo mocno od początku trzymają się razem z kilkoma kolegami z teamu. Na ok 30 km przed podjazdem na wzgórza Św. Anny odłączyłem się razem z Tadeuszem od reszty. Tadeusz uciekł mi trochę, i do 40 km jechałem praktycznie sam. Do mety wyprzedziło mnie trzech zawodników. Samemu udało mi się wyprzedzić tylko jednego. Startowało ponad 150 kolarzy. 16 miejsce w Open i 7 w Elite bardzo mnie podbudowało.
Trasa wspaniała. Interwałowa, wymagająca cały czas uwagi i dająca dużo frajdy.
Start z Rynku Kościuszki w Białymstoku. 2 km do mety. Okolice 30 km. Jadę trzeci w grupie za Easy`m.
Godzina 18, a ja jeszcze montowałem torbę podsiodłową FOX`a. Ciemno się robiło więc wybrałem wariant "do Supraśla". Na początek 30 min przez miasto chodnikiem i kiedy już byłem w okolicach osiedla Jaroszówka spotkałem Easyego i Marcina z Teamu SPRINT. Miła niespodzianka. Razem pedałowaliśmy do Supraśla dając zmiany co zaowocowało niezłym czasem w porównaniu do czasówki z zeszłorocznego cyklu Mazovii "Duch Puszczy". Wskoczyliśmy na groblę (zimno) i dalej przez Supraśl na ścieżkę. Kierunek Białystok. Miało być spokonie... Dobrze się jechało. Marcin odsadził nas w okolicach Jaroszówki. Spotkaliśmy się na chwilę na Wygodzie i później spokojnie potoczyliśmy się do domów. Po drodze rozmowy o nowej ramie...
Mój start w niedzielę stoi pod znakiem zapytania. Podejrzewam u siebie półpasiec i jutro idę do lekarza po leki. Podobno nie osłabią mojej wydolności. Choroba już to zrobiła, ale po dzisiejszej jeździe nie odczułem tego. Wręcz przeciwnie jestem jeszcze bardziej przekonany, żeby w niedzielę stanąć na starcie.
Jeśli kupię ramę Vertex to osprzęt Eastona będzie idealnie pasował. Rocky Mountain robią swoje ramy z rur Easton`a i w swoich rowerach również wybierają komponenty tej firmy.
Dziś wybrałem się na wspólny trening z najbardziej zapalonymi miłośnikami mtb w Białymstoku. Już wyjaśniam. W każdą niedzielę o 10 pod sklepem SPRINT zbiera się grupka zapaleńców, która po krótkim oczekiwaniu na spóźnialskich (wstęp wolny) wybiera się na trening do Puszczy Knyszyńskiej. Dziś w planach był objazd przyszłotygodniowego maratonu kresowego. Na początek "spokojnie" 45km/h ulicami miasta, na dogach leśnych tempo wahało się w granicach 30-40. Na podjazdach, których było całe mnóstwo oczywiście trochę mniej :). Trasa maratonu wymagająca, a o tempie nie wspomnę. Cały czas starałem się kontrolować oddech i nie zgubić grupy. pierwsze 25 km całkiem nieźle, później ciężko mi było o swobodną jazdę i ciągnąłem się na ogonie kilkunastoosobowej grupy. Jak dla mnie to już zaliczyłem ten maraton. Nie wiem, czy za tydzień uda mi się pojechać równie szybko. Jeśli będę jechał sam, nie mam szans na tak mocne tempo. Jechałem w tym roku w kilku maratonach cyklu Mazovii i powiem, że ta trasa to nr 3 tuż za Nidzicą i Supraślem, który w części pokrywa się z dzisiejszą trasą. Chciałem dołączyć kilka zdjęć do wpisu, ale nawet ciężko mi było sięgnąć po banana w kieszeni, a szkoda, bo momentami trasa była bajeczna. Jeśli ktoś planuje miło spędzić czas na rowerze 20 września zapraszam do Białegostoku. Nie pożałuje.
Wystartowałem o 18 i miałem bardzo mało czasu do zbliżających się ciemności. Postanowiłem zatem mocniej przycisnąć i postawić na szybsze tempo. Po 10 kilometrach nieźle się rozkręciłem i jechało się na prawdę fajnie.
Białystok - las turtulski - Klepacze - Mince - Zawady - droga na Choroszcz - Barszczewo - Białystok.
20 września prawdopodobnie ostatni mój maraton w tym roku. Będzie to "domowy wyścig" po puszczy knyszyńskiej z cyklu maratony kresowe. Trasa zapowiada się dość wymagająca ze względu na piaszczyste fragmenty oraz interwałowy profil. Ciekawy będzie start z rynku w centrum miasta. Będą goście z Litwy i Białorusi więc będzie kresowo :) Zapraszam wszystkich chętnych. Więcej szczegółów na www.maratonykresowe.pl
Późnym wieczorem, lekki deszczyk. Z Jesterem przez Pieczurki na Jaroszówkę. Ścieżką do Supraśla. Późnij sprint 3km szuterkiem nad rzekę i powrót ścieżką do Białegostoku. Do domu przez centrum. Lajtowo.
A więc: Fasty - Dobrzyniewo K. - przez pola na Krynice - Chraboły - 1/2 Tryby - przeskok przez krajową 8 - Czarna Wieś Kość - Czarna Białostocka - przeskok przez krajową 19 - żółtym szlakiem do Studzianek - Wasilków - Białystok.
Niezłe tempo, teren miodzio. Wszystkiego po trochu: szybkie szutry, asfalcik, leśne piaszczyste, single między kałużami, sporo górek. A to wszystko po pracy :)