Dziś przyszła czapeczka GEAX`a. Polowałem na nią już od zimy. Przyleciała do mnie aż z Milanu :) Rano na ścieżce spotkałem Easy`ego, który wybierał się do pracy. Szykuję większy wypad w niedzielę do Suwalskiego Parku Krajobrazowego, gdzie mam nadzieję zaliczymy udany dzień na rowerach z przewyższeniami ok 1000m.
Nie przypominam sobie, abym kiedyś cały tydzień dojeżdżał do pracy rowerem. Dodatkowo jeszcze rano dowoziłem małą do przedszkola rowerem Agnieszki, ale tego już nie dodaję do statystyk.
Dziś nadszedł dzień, na który czekałem od dawna. Spore obawy o łokieć, szyję i o formę. Wyszło całkiem całkiem. Widać, że wydolność oddechowa spadła i szybciej się męczę, jednak siła w nogach jest.
Najpierw rano do pracy (7.5km). Po pracy w stronę Choroszczy przez Starosielce i Barszczewo. Dawno nie czułem takiej euforii. Wróciłem... Byłem tak zaabsorbowany pedałowaniem, że po raz pierwszy po bidon sięgnąłem na rozjeździe kilometr przed domem :)
Z łokciem nie jest tak źle, plecy coraz mocniejsze. Jestem dobrej myśli. Spodziewałem się słabszej formy.
spokojnie rano. Nogi o dziwo czuję jakbym miał mocniejsze niż przed niedzielnym maratonem. Odczuwam jeszcze niewielki ból mięśnia obszernego przyśrodkowego. Po pracy jak nie będzie padało popedałuję dłużej w wolnym tempie.
Miało być spokojnie, ale jak zwykle rano brakuje mi czasu. Przy okazji pobiłem rekord trasy z zeszłego sezonu o ponad 2 min :) ( licząc samą jazdę - bez stopów). Bardzo poprawiło mi to humor z rana.