Łowca Jeleni

Czwartek, 3 czerwca 2010 · Komentarze(6)
Kategoria race
To moja pierwsza wizyta na bikestats po miesiącu, kiedy to podczas maratonu w Nidzicy, 2 maja zdeżyłem się z... Jeleniem.
Miesiąc bez roweru, trzy tygodnie zwolnienia i dużo myślenia o tym co i dlaczego mnie to spotkało.
Straty: Złamany wyrostek kolczysty 7 kręgu szyjnego, skręcenie kręgosłupa, stan zapalny w prawym stawie łokciowym, mega spadek formy, zniszczony kask.
Rower wyszedł z tej kraksy bez szwanku, za wyjątkiem zarysowania lakieru ramy.

Zacznijmy od początku, czyli od 2 maja. Pogoda wymarzona, samopoczucie bardzo dobre i olbrzymie zmotywowanie, aby osiągnąć cel - ukończyć maraton i awansować do 3 sektora.

Ustawiliśmy się z Jesterem pod koniec 4 sektora na kilka minut przed startem (jak zwykle pierwsze rzędy zajęte były chyba pół godziny wcześniej :)). Do ostatniej chwili biłem się z myślami jak wystartować. Nie jest to najlepsze rozwiązanie - taktykę należy mieć ustaloną wcześniej. Z każdą minutą skłaniałem się do mocnego startu. Krótkie ustalenia z Jesterm - "Gonimy 3 sektor". Jester tylko kiwnął głową z aprobatą i zapieliśmy spd`ki.

Ruszyliśmy. Mocno i zdecydowanie wykorzystując każdą szansę na wyprzedanie. Po 2.5km pożegnaliśmy czołówkę 4 sektora, a po następnym kilometrze krzyczę do Jestera - "Trzeci sektor jest nasz!". Przed nami ok 200 jechał już ogon 3 sektora.
Następne kilometry to mocna równa jazda. Niestety zaliczyłem pierwszy OTB. Jechałem na kole na krawędzi koleiny. Nagle zmienił się tor jazdy i nie miałem szans na reakcję. Zero strat i szybki powrót. Zaczeły się górki. Szło całkiem dobrze, z każdym następnym wyprzedzanym bikerem czułem się coraz lepiej. Pilnowałem tętna i było znacznie lepiej niż w Zgierzu. 18km, na stromym podjeździe dogoniliśmy Tadzika, który w zeszłym roku dokładał mi 10 minut na każdej imprezie. Budujące. Zaczęły się zjazdy (serpentyny). Na początku spokojnie nie wychodząc przed szereg, krótka prosta i mały podjazd po łuku, gdzie kilka osób wytraciło zupełnie prędkość. Je nie, i próbowałem się zmieścić wyprzedzając 3-4 osoby. Krzyczę "lewa" i gleba. Powinienem krzyknąć: "lewa moja"... Na szczęście prędkość nie była zbyt duża. Ponownie zabrałem się do odrabiania strat. Jeszcze kilka serpentynek i kolejny delikatny podjazd dosyć szeroką leśną drogą. Jedzie nas ponad 10 osób. Prędkość ponad 30, 5 metrów przede mną Jester po lewej. Myślę sobie - jest nieźle wyprzedzam sobie trzeci sektor... i nagle jeleń wyskakuje 5-6 metrów przede mną z prawej na lewą o centymetry wyprzedzając Jestera. Szybka myśl, pewnie jest ich więcej, przestaję pedałować i słyszę odgłos łamanych gałęzi po prawej...BUM

Sorry - dalej już nie pamiętam, więc następne 30 min opiszę z informacji, jakie uzyskałem od innych.

Nie straciłem przytomności, ale mnie zamroczyło, powoli podniosłem się z gleby. Kilka minut ładowania systemu operacyjnego i wsiadam na rower!!!. Zupełnie tego nie pamiętam. Świadomość odzyskuję po ok 6 km na rowerze. Licznik nie działa, dlaczego? Z nosa krew leci, dlaczego? Lekkie zdziwienie, ale jadę. Przede mną Jester. Kolejne pytania. Co się stało? Dużo straciliśmy? Jester na to mi krzycząc na zjeździe, ze już 5 raz te same pytania zadaje i mam zjeżdzać z trasy! Ja na to: spoko, nic mi nie jest, jedziemy. Po chwili jednak uświadamiam sobie, że skoro zaliczyłem jakiś dzwon z jeleniem i z pamięcią coś nie tak, to lepiej zjechać... Zjechałem na 28 km, gdzie dwójka strażaków wezwała karetkę z sanitariuszem.

Trochę bolały mnie plecy. W karetce opatrzyłem obtarcia, zmyłem krew spod nosa i czekałem jeszcze na dwóch poszkodowanych i razem ruszyliśmy do szpitala w Nidzicy. Prześwietlenie szyji, opatrzenie głowy. Dostałem kołnierz ortopedyczny i diagnozę: skręcenie krędosłupa, stłuczenie głowy. Wróciłem na pole startowe i zorientowałem się, że już jestem sławny...Wszyscy chcieli mieć ze mną zdjęcie. :)

Dostałem nawet specjalną nagrodę od pana Zamany - koszulkę "Maratony z charakterem".

Czekałem jeszcze ponad 2 godziny na rower i ruszyliśmy do domu. Po drodze Jester zdawał relacje z dalszej części trasy jak odrabiał ten stracony czas (ponad 15 min). Przyjechał tylko 50sek. za Easym, który jest w 2 sektorze...
Z każdą godziną coraz mniejszy zakres ruchów i narastający ból. Następnego dnia było tylko gorzej...


Po 2 tyg. postanowiłem, zże skoro miałem stłuczenie głowy i zaniki pamięci trzeba zrobić tomografię komputerową (gdyby szpital w Nidzicy był lepiej wyposażony miałbym ją zrobioną w dniu wypadku). Przy okazji zrobili mi tomografię szyji i wyszło złamanie wyrostka kolczystego 7 kręgu!

Spotkanie z ortopedą traumatologiem pocieszyło mnie jednak. Jeszcze 2 tyg przerwy i wracam na rower. Szyja wciąż boli. Oberwał nie tylko kręgosłup, ale mięsień czworogłowy pleców. No i ten nieszczęsny łokieć, który miał przestać boleć.. Niestety wciąż coś jest nie tak. W niedzielę piersza jazda po miesiącu po asfalcie. za tydzień kolejna wizyta u specjalisty i zobaczymy co z łokciem.

Podsumowując już ten mega post miałem ogromne szczęście, żę tylko tak się to skończyło. Dobrze, że to ja udeżyłem rozpędzonego jelenia,a nie o mnie. Z drugiej strony czuję żal, ze straconej szansy na świetny wynik i formy, która zaskakiwała mnie i dawała mnóstwo satysfakcji. Teraz zaczynam budowanie formy od nowa.( jak ktoś ma jakieś wskazówki od czego i jak zacząć będę wdzięczny.) Nie wiem czy odważę się na start wcześniej niż we wrześniu. Zobaczymy.
Energii trochę mniej, muszę odnaleźć kwietniową motywację. Sądzę, że jak tylko wsiądę na rower zacznie się "wielki" powrót Łowcy Jeleni.

Na koniec dziękuję wszystkim, którzy kierowali pytania do mnie i moich kolegów z zespołu na kolejnych imprezach o mój stan zdrowia i termin powrotu. Miło.

Komentarze (6)

Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Wow co za historia. Prawdopodobieństwo zderzenia z jeleniem jak wygrana w totka ! pozdrower

tenbashi 21:33 czwartek, 17 czerwca 2010

dzizas, co za historia - kto by się spodziewał takich bestii na szlaku?
Życzę dużo zdrowia i szybkiego powrotu do dawnej formy.
pozdrawiam

AdAmUsO 12:24 piątek, 11 czerwca 2010

A ja się zastanawiałem przez ostatni miesiąc, czy coś złego z Tobą się nie dzieje. Zero wspisóe, zero aktywności. Poważnie, miałem zadać już pytanie, ale jakoś głupio... a tu proszę - jeleń. Ja cię kręce :)
Szybkiego powrotu do zdrowia i formy życzę.

dater 17:58 niedziela, 6 czerwca 2010

Dzięki. Dzisiaj mój wingman - Jester awansował na Mazovii w Ełku do 2 sektora wygrywając klasyfikację trzeciego. Czuję się trochę tak, jakbym też tego dokonał.

houston 22:23 piątek, 4 czerwca 2010

Wracaj do jazdy jak najszybciej i z takim samym zapałem. Jeden jeleń nie może Ci przeszkodzić ;)

Co do formy to historia powrotów w sporcie po kontuzjach notuje zadziwiające przypadki.

pzdr!

howitzer 13:57 piątek, 4 czerwca 2010
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa lkazd

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]